piątek, 14 lutego 2014

Do Warszawy od Krakowa... ;)

Czasem dobrze sobie zrobić jakieś noworoczne postanowienie ;) Tym razem wśród moich znalazło się i takie, które - dość przewrotnie - zamiast doniosłych zmian na bliżej nieokreślone lepsze, winno wprowadzić w moje życie trochę drobnego szaleństwa.

Drobne szaleństwo to - na mocy ukutej na tę okoliczność definicji - czyn z pozoru błahy, o znikomej doniosłości, dla przeciętnego człowieka, znajdującego się w analogicznej sytuacji, łatwo dostępny; działanie o chybotliwej proweniencji, oparte o niegdysiejsze, zadawnione plany, wzmocnione nagłymi impulsami i niespodziewanymi zwrotami akcji; podjęte z nagła, w sposób spontaniczny; źródło dobrych emocji  i pozytywnych przeżyć; (czasami) brzemienne w skutki.


Pierwszym drobnym szaleństwem A.D. 2014 był jednodniowy wyskok do Warszawy. Wszakże, jak wiadomo...


Tezy o powszechnej, praktycznie nieograniczonej dostępności jednodniowych wyskoków z Krakowa do Warszawy mam nadzieję nie muszę specjalnie popierać argumentami. Nad zadawnionymi planami rozwodzić się nie będę. Dodam natomiast, że nagłym impulsem była wiadomość od Katarzyny K. o jej planowanym w mieście stołecznym koncercie. Dodatkowym wzmocnieniem była piosenka zasłyszana w radiu w przeddzień wyjazdu. Jej tekst połączył się w mojej świadomości bardzo ściśle z osobą Katarzyny... ;)


Dobrych emocji i pozytywnych przeżyć nie zabrakło - zarówno na fantastycznym koncercie jak i podczas późniejszego spotkania po latach.

***
Post czeka w fazie edycji mniej więcej od połowy stycznia (zawsze znajdzie się coś pilniejszego niż blog). Tym razem postanowiłam nie przedłużać sprawy o kolejny tydzień, bo drobne szaleństwa powoli ustawiają się w kolejce... ;)

A zatem możecie być pewni, że ciąg dalszy nastąpi. Zanim jednak to się stanie, na dobranoc kilka zdjęć z Warszawy - spacer ogarnął swoim zasięgiem przestrzeń między dworcem Warszawa Wschodnia a Parkiem Skaryszewskim. Jeśli chodzi o aurę, było to wyjątkowo czarno-biały dzień...