sobota, 23 lutego 2013

Nie chciało się wracać...

Dotarła do mnie właśnie z całą mocą świadomość, że swoją publikacyjną aktywność zawiesiłam już prawie trzy miesiące temu. Cóż mogę napisać na swoje usprawiedliwienie? Chyba tylko prawdę!

A prawda jest taka, że zajmowało mnie sporo różnych, mniej lub bardziej drobnych, codziennych spraw. Dodać należy, że sprawy drobne zajmują w sposób najbardziej uciążliwy, jak piasek wypełniając sobą całą wolną przestrzeń. Co innego sprawy Duże i Ważne - te zazwyczaj pozostawiają wokół siebie optymalną strefę zdrowego dystansu, oddzielającego je od pozostałych...

W tym miejscu pozostaje mi wyrazić nadzieję, że znacie tę opowieść o kamieniach i piasku wypełniających naczynie (inaczej byłabym Wam winna obszerniejsze wyjaśnienie). Jest równie genialna w swojej prostocie, co trudna w realizacji - niestety!

Wracając jednak do sedna z wędrówki w dygresję... Kiedy już owe przejawy codzienności przestawały mnie zajmować - choćby na krótką chwilę - starałam się rozkoszować zimą. Bo zima w tym roku jest cudna! Nie pamiętam, żeby w Krakowie (za mojej "kadencji" oczywiście) było tyle śniegu. Temperatura także okazywała się dość łaskawa. Brakowało tylko słońca - osobiście naliczyłam 3 dni A. D. 2013, w których w Krakowie pokazało się choćby na chwilę. Wszakże nie można mieć wszystkiego...

Ostatnie w pełni słoneczne dni spędziłam na Podkarpaciu, podczas przedłużonych na ponad dwa tygodnie świąteczno-noworocznych ferii. Cóż to był za czas! Absolutnie nie chciało się wracać...

Zachowując chronologiczny porządek rzeczy od tego właśnie miejsca i czasu rozpocznę swoje zimowe reminiscencje. Trochę się ich nagromadziło przez te ostatnie trzy miesiące. Mam nadzieję, że zdążę przed wiosną, zanim stopnieją ostatnie śniegi ;)

A zatem...

Nie chciało się wracać do codzienności z Miejsca, w którym przez okno można podziwiać takie wschody...




... i zachody księżyca



... a ze wzgórza za domem oglądać takie zachody słońca







Gdzie słońce, mimo zimowej pory, nadaje krajobrazowi cudownie ciepłe barwy



... i gdzie przyroda nieustannie zaskakuje...





... wykorzystując do tego nawet tak powszednie tworzywo jak płaszczyzna okiennej szyby ;)





 Jutro (a właściwie już dziś) znów tam będę.
Tym razem będzie więcej śniegu - oby tylko udało się dojechać ;)

4 komentarze:

  1. Słońca, słońca, słońca. Potrzebuję słońca. Dziękuję za promyki ze zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jesteś ukontentowana ilością słońca z kolejnego posta (postu?) ;)
      Serdeczności :)

      Usuń
  2. A u nas, w Szczecinie, jeszcze wczoraj była śliczna wiosna -pełna słońca i świergotu ptaków :)
    Co prawda brakowało zieleni, ale nie można mieć wszystkiego, zwłaszcza w pierwszych dniach marca. Za to można było zobaczyć sporo przebiśniegów i jakichś żółtych kwiatków, które zwiatowały koniec zimy... A tu, dzisiaj, jak sypnęło śniegiem - to już nawet zaspy się porobiły...
    Szkoda kwiatuszków, które zostały przysypane warstwą białego puchu.
    Sedrecznie pozdrawiam i łączę się w oczekiwaniu na prawdziwą wiosnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo - zamiast prawdziwej wiosny - zaserwowałam swoim czytelnikom prawdziwą zimę. Przebiśniegi musiałyby mieć ponad pół metra wzrostu, żeby udało im się pokazać łebki ;) Co nie zmienia faktu, że jest cudnie!
      Choć ciągle cieszę się zimą, wiosennie pozdrawiam Szczecin :)

      Usuń