... czyli chwila week&owego odpoczynku na Podkarpaciu, która przydarzyła się na przełomie kwietnia i maja. Początek w Krośnie:
 |
Balonik :) a konkretnie - nocny pokaz balonów (niestety tylko dwóch) podczas Górskich Zawodów Balonowych w Krośnie. |
Atmosferyczne niespodzianki, które podczas weekendu zgotowała nam aura, sprawiły, że - zamiast ambitnych górskich wędrówek po Bieszczadach, w życie wcieliłyśmy plan B (który następnie, w toku wydarzeń, zamienił się w plan X). Niczym iwoniccy kuracjusze wybrałyśmy się na wycieczkę objazdową :)
 |
| Początek w Rymanowie Zdroju - wbrew zapowiedziom synoptyków dzień okazał się - przynajmniej na początku - niezwykle słoneczny... |
 |
| ... park zdrojowy zachęcająco zielony... |
 |
| ... a Cyryl i Metody - skorzy do pozowania do zdjęć ;) |
|
 |
| Następnie - przez cudowny, wiosenny i kwitnący Beskid... |
 |
| ... udałyśmy się do Królika Wołoskiego... |
 |
| ... obejrzeć robiące niesamowite wrażenie... |
 |
| ... ruiny cerkwi pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja.. |
 |
| ... póki, zważywszy na stan obiektu - jest co oglądać. |
|
 |
| Nieoficjalne źródła donoszą, że pojawiła się inicjatywa ratowania cerkwi - oby! |
 |
| Z Królika Wołoskiego, jadąc od strony Rymanowa, można obrać jedyną (!) słuszną drogę... |
 |
| ... przez Przełęcz Szklarską. |
 |
| Stamtąd zaś już tylko kawałeczek drogi do Jaślisk (znanych w pewnych kręgach jako Żłobiska;) |
 |
| ... gdzie podziwiać można specyficzną, drewnianą architekturę rynku... |
 |
| ... oraz inne przejawy lokalnego folkloru :) |
 |
| Kolejnym przystankiem na trasie naszej podróży była Komańcza... |
 |
| ... i odbudowana po pożarze cerkiew... |
 |
| ... której - dziwnym trafem - nie mam na żadnym zdjęciu w całości. |
 |
| Jako że nastała pora około-południowa, a przy tym - kawowa, diabeł podkusił nas zatrzymać się w Cisnej... |
 |
| ... w miejscu znanym pod nazwą Siekierezada... |
 |
| ... gdzie biesy i czady stanowią widok pospolity... |
 |
| ... i można je zastać w każdym kącie. |
 |
| Jako że pogoda uparcie nie chciała się zepsuć, postanowiłyśmy okrasić nasz samochodowy tour spacerem do rezerwatu Sine Wiry. |
 |
| Tu bardzo szybko okazało się jednak, że synoptycy mieli rację... |
 |
| ... a podczas spaceru "skropił" nas obficie padający deszcz, którego ślady zastygły w kadrze w postaci charakterystycznych plam. |
 |
| Nie pozostało nam zatem nic innego, jak tylko udać się do Soliny, aby spożyć rozgrzewającą herbatę, delektując się przy okazji widokiem na zalew. |
The end!
Ciąg dalszy nie nastąpi, ponieważ ciągu dalszego - ze względu na stopień przemoczenia uczestników wycieczki - nie było.
PS. Analitycznym umysłom polecam zabawę pt. "znajdź 10 różnic" - materiał do badań pod adresem http://manufakturacudow.blogspot.com/2011/05/majowka-objazdowka.html :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz