wtorek, 10 maja 2011

Maj-Uff!-ka

... czyli chwila week&owego odpoczynku na Podkarpaciu, która przydarzyła się na przełomie kwietnia i maja. Początek w Krośnie:

Balonik :)
a konkretnie - nocny pokaz balonów (niestety tylko dwóch) podczas Górskich Zawodów Balonowych w Krośnie.

Atmosferyczne niespodzianki, które podczas weekendu zgotowała nam aura, sprawiły, że - zamiast ambitnych górskich wędrówek po Bieszczadach, w życie wcieliłyśmy plan B (który następnie, w toku wydarzeń, zamienił się w plan X). Niczym iwoniccy kuracjusze wybrałyśmy się na wycieczkę objazdową :)

Początek w Rymanowie Zdroju - wbrew zapowiedziom synoptyków dzień okazał się - przynajmniej na początku - niezwykle słoneczny...
... park zdrojowy zachęcająco zielony...
... a Cyryl i Metody - skorzy do pozowania do zdjęć ;)
Następnie - przez cudowny, wiosenny i kwitnący Beskid...
... udałyśmy się do Królika Wołoskiego...
... obejrzeć robiące niesamowite wrażenie...
... ruiny cerkwi pw. Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja..
... póki, zważywszy na stan obiektu - jest co oglądać.
Nieoficjalne źródła donoszą, że pojawiła się inicjatywa ratowania cerkwi - oby!
Z Królika Wołoskiego, jadąc od strony Rymanowa, można obrać jedyną (!) słuszną drogę...
... przez Przełęcz Szklarską.
Stamtąd zaś już tylko kawałeczek drogi do Jaślisk (znanych w pewnych kręgach jako Żłobiska;)
... gdzie podziwiać można specyficzną, drewnianą architekturę rynku...
... oraz inne przejawy lokalnego folkloru :)
Kolejnym przystankiem na trasie naszej podróży była Komańcza...
... i odbudowana po pożarze cerkiew...
... której - dziwnym trafem - nie mam na żadnym zdjęciu w całości.
Jako że nastała pora około-południowa, a przy tym - kawowa, diabeł podkusił nas zatrzymać się w Cisnej...
... w miejscu znanym pod nazwą Siekierezada...
... gdzie biesy i czady stanowią widok pospolity...
... i można je zastać w każdym kącie.
Jako że pogoda uparcie nie chciała się zepsuć, postanowiłyśmy okrasić nasz samochodowy tour spacerem do rezerwatu Sine Wiry.
Tu bardzo szybko okazało się jednak, że synoptycy mieli rację...
... a podczas spaceru "skropił" nas obficie padający deszcz, którego ślady zastygły w kadrze w postaci charakterystycznych plam.
Nie pozostało nam zatem nic innego, jak tylko udać się do Soliny, aby spożyć rozgrzewającą herbatę, delektując się przy okazji widokiem na zalew.
The end!

Ciąg dalszy nie nastąpi, ponieważ ciągu dalszego - ze względu na stopień przemoczenia uczestników wycieczki - nie było.

PS. Analitycznym umysłom polecam zabawę pt. "znajdź 10 różnic" - materiał do badań pod adresem http://manufakturacudow.blogspot.com/2011/05/majowka-objazdowka.html :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz