poniedziałek, 11 listopada 2013

Zaduszki na Wołtuszowej

I pomyśleć, że tylko jeden telefon dzielił mnie od wyjazdu na Wołtuszową kilka dni temu, dokładnie w Zaduszki, 2 listopada. Telefon, który - dodam - kusiło mnie wykonać, ale jakoś to sobie "zracjonalizowałam": a że niby pogoda nie taka, bo pochmurno i wieje, a że to już za późno, bo dzień po zmianie czasu taki krótki, a w końcu, że są inne sprawy, dla których warto posiedzieć w domu zamiast włóczyć się na niepewne i wrócić przewianym i przemokniętym...

Czy moje obawy były uzasadnione, tego nie wiem - ponieważ nie sprawdziłam. Wiem jedno: jeśli kiedyś przyjdzie Wam do głowy dobry pomysł i coś zacznie Was kusić, by go sobie "zracjonalizować" wpierw... dobrze to sobie przemyślcie ;P Być może z nadmiaru racjonalnych rozważań ucieka Wam właśnie sprzed nosa coś ciekawego i inspirującego...

Koniec końców nie pozostało mi nic innego, jak tylko wrócić do zdjęć z Wołtuszowej, zrobionych dokładnie dwa lata wcześniej, kiedy to wybrałyśmy się tam z A. w nostalgicznym, zaduszkowym nastroju...


Wołtuszowa, Zaduszki 2011

Najpierw drogą przez las...


... jesienny las...


... udeptując dywan z liści...


... mijając po drodze rozległą polanę...


... i kilka mniejszych, leśnych prześwitów.


Tam, gdzie zachodzące słońce oświetlało ścianę lasu, wybuchała cudna feeria jesiennych barw.


Także i w cieniu lasu, niemalże pod naszymi nogami, można było dojrzeć przyrodnicze ciekawostki.


W końcu dotarłyśmy do celu naszej wędrówki - jakże dwuznacznie mi się napisało...! - zwiedzanie Wołtuszowej zaczynając od miejsca, w którym zachowały się pozostałości dawnego łemkowskiego cmentarza...


... miejsca, w którym zachowane ślady łemkowskiej przeszłości przenikają się ze współczesnymi dowodami pamięci o niegdysiejszych mieszkańcach tych stron...


... a także z całkiem funkcjonalną infrastrukturą turystyczną ;)



To, co na Wołtuszowej najpiękniejsze, to bez wątpienia widoki z rozległej polany, rozciągającej się nad nieistniejącą dziś wsią. A dzień był absolutnie fenomenalny jeśli chodzi o fotografowanie - lekka mgiełka podkreślała cudowne jesienne barwy: czysty impresjonizm w obiektywie :)


Seria Krajobraz z mgiełką







Seria Samotne drzewa


 




Seria Spóźnieni kochankowie





Seria Natura i człowiek 



 W końcu i na ostatnich wędrowców nadszedł czas by udali się w drogę powrotną do domu...


Jeszcze tylko światełko pamięci dla tych, których już między nami nie ma...


... i mocne postanowienie, żeby wrócić tu ponownie.

5 komentarzy:

  1. Jeśli Cię to pocieszy, tym razem widoczność była średnia a i buki już mocno poleciały. Zimą Wołtuszowa tez jest bardzo malownicza, możesz się o tym przekonac już niebawem :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, niewiele mnie to pociesza, przy kiepskiej widoczności czasem wychodzą naprawdę dobre zdjęcia. Szczegóły niebawem, mam nadzieję ;>

      A co do zimy, to będziemy sprawdzać drogą autopsji... tylko oby nie tak znowu niebawem ;P

      Usuń
  2. Z przyjemnością wspomniałam naszą wyprawę do łemkowskich "ludków". Przycupnięci jak wtedy... i chyba tak już pozostaną :)
    Pięknie w tych Twoich górach!
    Pozdrawiam
    c.Irena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Mnie także jest niezwykle miło, że mogłam zabrać Was w to cudne miejsce :)

      A jako że w tych górach jest jeszcze wiele pięknych miejsc, już powoli snuję plany na kolejny Wasz pobyt na Podkarpaciu.

      Z lekko pobielonego śniegiem Krakowa pozdrawiam Szczecin :)

      ... i nie wiem doprawdy dlaczego skasował mi się ten komentarz ;P

      Usuń