poniedziałek, 31 sierpnia 2015

W tym roku góry jakieś takie...

Znów jest gorąco. Zdecydowanie za gorąco jak dla mnie, co podkreślam w sposób szczególny ;>

Kończy się sierpień, kończą się wakacje (podobno były jakieś wakacje), a ja robię bilans ostatnich tygodni. Wytypowałam cztery fronty (żaden atmosferyczny), na których jest u mnie kiepsko i nad którymi trzeba będzie w najbliższym czasie popracować.

Z bilansu ostatnich tygodni wynika jasno, że trzy (ale za to jednodniowe ;P) podjęte w tym okresie próby wytknięcia nosa poza Kraków (z czego dwie w góry), nie wniosły do mojej biografii żadnych spektakularnych dokonań.

Prób wytknięcia nosa poza mieszkanie nie liczę, ale w sumie było ich niewiele więcej... Barykady z żaluzji i rolet okazały się całkiem skuteczną ochroną przed upałem, z której jedynie z rzadka zdarzało mi się rezygnować.  

Ech, w tym roku góry jakieś takie... chciałoby się rzec, nie powiem czyimi słowami. Myślę, że łatwo się domyślicie ;)


Lipcowa próba przejścia Doliną Kieżmarskiej Białej Wody do Białego i Zielonego Plesa zakończyła się "spływem" ze szlaku w kaskadach deszczu (tak, tak - był jeden deszczowy dzień tego lata...)


Temu deszczu ;) towarzyszyła burza, która była uprzejma spać na nas z chmury, która to chmura - nie wiedzieć czemu - początkowo nie wzbudziła  naszych najmniejszych podejrzeń ;>


Sierpniowa próba popatrzenia na zieleń inną niż krzaki za oknem sprowadziła się natomiast do obejrzenia Giewontu...


 ... z perspektywy Polany Strążyskiej (całe 40 minut w jedną stronę) ...


... oraz wypicia herbaty i spożycia słynnych naleśników w jeszcze słynniejszej herbaciarni Parzenica [tamże ;]. Muszę przyznać, że podpisuję się pod wszystkimi zachwytami na temat tego miejsca, które zdarzyło mi się przeczytać :)

Ech, w tym roku góry jakieś takie...
I sezon wakacyjny też w ogóle jakiś taki...
Nie najlepszy.

A i ten post jakiś taki - jakoś tak bez natchnienia,
na zakończenie wakacji, których nie było.

B(ez) przekonania, ale za to z kropką ;)
B.

PS. Pisząc, popijam z gwinta resztkę wody zaczerpniętej ze Strążyskiego Potoku... Takie smaki lata w wydaniu minimalistycznym ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz