Wiosna! Słońce zachodzi o w miarę przyzwoitej porze! Od razu zrobiło mi się jakoś lżej na duszy... ;)
Wraz z nastaniem wiosny, pory sprzyjającej spacerom i open'erowym eksploracjom przestrzeni miejskiej i podmiejskiej, postanowiłam dorzucić do "mojej masali" nowy składnik: KrakOFF - czyli Kraków po godzinach
Propozycje wycieczek małych i dużych, rowerowych i pieszych oraz takich z wykorzystaniem ogólnodostępnych środków lokomocji - założenie jest jedno: każdą z nich da się zamknąć w jednym dniu. Coś dla spragnionych wypoczynku oraz dla tych, którzy sądzą, że w Krakowie widzieli już wszystko ;)
Zacznę od konwencjonalnego miejsca osiągniętego w niekonwencjonalny sposób. Tyniec - benedyktyńskie opactwo, którego historia sięga XI w. Przedstawiać chyba specjalnie nie trzeba.
Z centrum Krakowa Tyniec osiągalny jest zarówno komunikacją miejską, jak i nadwiślańskim szlakiem rowerowym.
Trzecią, a zarazem moją ulubioną metodą dostawania się do Tyńca, jest wędrówka/przejażdżka rowerowa przez Podgórki Tynieckie i kompleks leśny, znajdujący się w obrębie Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego, który to z kolei wchodzi w skład Zespołu Jurajskich Parków Krajobrazowych (to prawie jak Jurassic Park! :P)
Wspomniany las obfituje w ścieżki spacerowe, przebiega przezeń także (wg mapy) niebieski szlak rowerowy (kto zobaczy oznaczenia "w naturze", proszę niech mi sfotografuje i prześle!) oraz zielony szlak pieszy, rowerowo przejezdny, robiący sympatyczną pętelkę, zahaczającą o tyniecki klasztor.
Wspomniany las obfituje także w inne niespodzianki, wśród których pozwolę sobie wymienić: punkt widokowy na Ostrej Górze, z którego rozpościera się widok na Beskid Makowski i Wyspowy - jak nie(!) widać na załączonym zdjęciu, krakowskie powietrze ma bowiem to do siebie, że zyskuje pożądaną przejrzystość mniej więcej trzy razy w roku...
... oraz miejsce, które - jak podejrzewam - jest grotą fatimską, choć jak dotąd nie udało mi się znaleźć absolutnie żadnych informacji na jego temat.
Jest też we wspomnianym lesie moja ulubiona krakowska posiadłość...
... domek położony w miejscu o tyleż urokliwym, co niespodziewanym;)
Zdjęcia zostały zrobione podczas dwóch wycieczek w lutym tego roku, choć biorąc pod uwagę warunki śniegowe równie dobrze mogły zostać zrobione wczoraj ;)
No tej trasy jeszcze nie uskuteczniałem, ale zachęciłem się po przeczytaniu ;)
OdpowiedzUsuńPolecam! dla mnie ta była pierwsza i przez długi czas jedyna - ależ to nostalgicznie zabrzmiało;)
OdpowiedzUsuńswoją drogą to ciekawa jestem, co sąsiad powie o kolejnych atrakcjach, które wylądują pod tą etykietą... ;)
Śliczne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńCzuje jakbym tam był ;)
hmm... doprawdy dziwne;)
OdpowiedzUsuń