Celem owej niedzielnej wędrówki były dwie "wyspy" - dwa nieodkryte jeszcze dotychczas przeze mnie szczyty Beskidu Wyspowego.
Wyruszyliśmy ze stacji kolejowej w Kasinie Wielkiej.
Jest coś niesamowitego w starych, opuszczonych dworcach kolejowych, zapomnianych przez ludzi i pociągi, i w tych pustych peronach, na których nikt już na nic nie czeka. Zatem chwila refleksji i zadumy...
... a później było już tylko ostro do góry. Po pierwsze...
... Śnieżnica, tylko z nazwy śnieżna, czekająca cierpliwie na spóźnionych w tym roku narciarzy.
Nad głowami mieliśmy niebieskie niebo, w dole ścieliła się mgłą. W tle spowita szarością Lubogoszcz (zakładam, że Lubogoszcz, podobnie jak Bydgoszcz - jest rodzaju żeńskiego - a kto wie lepiej, niech da mi znać).
Jeden rzut oka na północ, w kierunku Krakowa, nie pozostawiał złudzeń co do tego, że codziennie podejmowany w mieście trud oddychania przynosi mizerne efekty.
Na szczęście niedaleko od miasta są góry i jest las. Las bukowy...
...i las mieszany, który rzeczywistość czaruje feerią barw.
A jeśli uważnie spojrzy się pod nogi, można odkryć prawdziwe dzieła sztuki malowane przez poranny szron.
Spomiędzy gałęzi drzew na szczycie powróciła szarość poranka.
Wystarczyło jednak odwrócić się w odpowiednią stronę, aby dostrzec zapowiedź czegoś o wiele bardziej obiecującego - po lewej Luboń Wielki, w tle ledwie dostrzegalna Babia Góra...
... a w kierunku południowym łańcuch Tatr.
Pod szczytem Śnieżnicy usytuowany jest Młodzieżowy Ośrodek Rekolekcyjny i schronisko z urokliwym kościółkiem.
Dla zainteresowanych dodam, że:
Ponieważ po zdobyciu Śnieżnicy wciąż było nam mało, postanowiliśmy jeszcze zrobić szybki zwrot i wdrapać się na Ćwilin. Pojechaliśmy zatem na Przełęcz Gruszowiec, aby zostawić samochód pod knajpą o uroczej nazwie Bar pod Cyckiem (własnego zdjęcia niestety nie posiadam, ale rzeczony obiekt możecie zobaczyć tu, o tu).
Następnie podjęliśmy mozolną wędrówkę w górę, niebieskim szlakiem. W Beskidzie Wyspowym nie brakuje co prawda stromych podejść, ale bez przesady, żeby aż tak...? Na dodatek słońce chowało się już po drugiej stronie góry, na północnym zboczu było szaro, ponuro i łapał mróz.
Jednak kto szybko popada w zniechęcenie, ten wiele traci! Im bliżej szczytu, tym lepiej zapowiadał się wieczorny finał wyprawy.
Budowanie napięcia nie jest chyba moją mocną stroną, postaram się jednak - I'll do my best ;) Polana Michurowa na szczycie tonęła w promieniach zachodzącego słońca, mieniąc się najpiękniejszymi kolorami jesieni.
Ale to, co było najbardziej niesamowite, to widoki na trzy strony świata :) Na wschodzie Mogielica...
... dalej w kierunku południowym panorama Gorców, po lewej stronie w tle Pasmo Radziejowej...
... na południowy zachód Luboń Wielki i Babia Góra, jakby trochę wyraźniejsze niż z rana...
... a na deser widok "w samo południe", panorama Gorców i Tatr w pełnej okazałości!
Ponieważ w takiej sytuacji trudno jest wybrać to jedno jedyne zdjęcie, dorzucę jeszcze to drugie.
Nie będę się także powstrzymywać od dodania kilku zdjęć z jednym z moich ulubionych fotograficznych motywów.
No i słońce...
... które coraz niżej...
... i niżej...
Dobranoc!
:)
No i się doczekałam :) A już miałam pisac petycję w tej sprawie!
OdpowiedzUsuńPiękne widoki :)
Pisz, pisz petycje w innych sprawach - następne tematy czekają cierpliwie na swoją kolej ;)
OdpowiedzUsuńA widoki rzeczywiście były cudne :)