Przyznaję, w pierwszej wersji ten post miał nosić tytuł "muzyczne dożynki" ;) Cierpię bowiem na taką przypadłość, która nakazuje mi raz polubioną płytę w koło i nieustannie maltretować w odtwarzaczu do czasu... znalezienia następnej równie wciągającej.
Od kilku tygodni "na tapecie" znajduje się "Muzyka czterech stron wschodu" zakupiona przy okazji październikowego koncertu Dikandy. Oczywiście nic nie zdoła zastąpić występu na żywo, niemniej jednak dla tych, którzy nie mieli okazji przekonać się o tym na własne uszy, podrzucam kilka smakowitych muzycznych kąsków.
A teraz wracam już do pakowania plecaka - jutro zamierzam jeszcze przez chwilę oddać się korzystaniu z uroków tegorocznej jesieni.
Dzięki za te utwory - nie miałem przyjemności, a teraz już mam :)
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że udał się wypad jesienny.
Udał się, udał... Właśnie się zabieram za jego rozpracowanie graficzne :)
OdpowiedzUsuń