nie wychodzi
za wiele,
może pora
by zawczoraj-
szą opisać niedzielę.
Ślicznie-spontanicznie,
pospiesznie, od razu,
nim co ważne zrazu,
umknie dynamicznie
(lub: umknie, dodając gazu ;)
Wybaczcie, moi drodzy, ten niekonwencjonalny wstęp. Zostałam ostatnio poproszona o napisanie czegoś śmiesznego dla pewnej artystki, która chciałaby zaprezentować owo "coś" na scenie... Zatem, w ramach rozgrzewki, postanowiłam przetestować na Was formuły lekkie, komediowe i wierszowane - c.d.(być może)n., ale póki co będzie o czymś innym...
Przedwczorajsza niedziela w aspekcie pogodowym zapowiadała się niezbyt korzystnie, miały się pojawić przelotne deszcze i burze. Mając żywo w pamięci wcześniejszy week&, kiedy to z przelotnego deszczu zrobił się opad ciągły, a ja z Gorców - zamiast pięknych zdjęć (zapomniałam aparatu) - przywiozłam sobie zapalenie zatok, czułam zdecydowany odpływ entuzjazmu wobec jakichkolwiek form aktywności, wymagających wynurzenia się z domu.
Ponadto nikt spośród moich znajomych jakoś nie palił się do towarzyszenia mi przy realizacji pomysłu, który zrodził się w czerwcu, kiedy to zobaczyłam program tegorocznego festiwalu Muzyka Zaklęta w Drewnie. Od początku wiedziałam, że 14 sierpnia to będzie dla mnie kulminacyjny punkt programu, od dawna kombinowałam, co zrobić, aby znaleźć się tego dnia w pobliżu Brunar Wyżnych - z perspektywy Krakowa to absolutny koniec (małopolskiego) świata, od tygodnia męczyło mnie przeziębienie, od którego miałam wszystkiego dość...
Na szczęście znalazła się Osoba, która - dość niespodziewanie - miała tego dnia wolny czas do zagospodarowania, zapał by znaleźć się w Brunarach nie mniejszy niż ja, na dodatek nie miała w ostatnim czasie zapalenia zatok i nie chciała słyszeć żadnych protestów, obiecała natomiast poprowadzić mój samochód, jeśli nie czułabym się na siłach.
Siły co prawda wróciły, oddałam jednak kierownicę w dobre ręce, rozkoszując się moją ulubioną pozycją w samochodzie - tj. pilota na siedzeniu pasażera, z wielką płachtą papierowej mapy na kolanach ;) I tak oto, przezwyciężywszy poranny "opór materii", korek na "zakopiance", paraliż drogowy w Mszanie Dolnej oraz zwinięty asfalt w okolicach Nowicy, ok. godziny 14.00 znalazłyśmy się na Przełęczy Małastowskiej. Stąd już tylko kilka minut dzieliło nas od...
... schroniska na Magurze Małastowskiej, które chwilowo zostawiłyśmy z boku, wędrując dalej w stronę szczytu.
Uwaga, od teraz będę pleść trzy-po-trzy ;)
To była moja trzecia wizyta w tym schronisku (licząc jako jedną dwudniowy pobyt podczas Spotkań Teatralnych InNowica) - nigdy wcześniej nie udało mi się jednak dojść na szczyt (dodam, że oddalony od schroniska o jakieś 10 min).
Pod szczytem Magury Małastowskiej położony jest cmentarz wojenny nr 58, na którym spoczywają polegli w czasie I wojny światowej Austriacy i Rosjanie. Zrobiłam tam trzy zdjęcia:
Ze szczytu udałyśmy się dalej przez zielony las, zielonym szlakiem w kierunku Bielanki. Zdjęć na trasie powstało kilka, wybrałam dla Was trzy:
Uszłyśmy mały, ok. półgodzinny kawałek drogi, niestety czas naglił i szybko trzeba było zrobić w tył zwrot. Wracając, nie omieszkałyśmy oczywiście zajrzeć do schroniska, aby posilić się tamtejszymi specjałami - jeśli gospodarz mówi, że jego pasją jest gotowanie, to z pewnością mówi prawdę ;)
Z Przełęczy Małastowskiej krętymi, wąskimi, dziurawymi i niezwykle malowniczymi drogami udałyśmy się w stronę Brunar, do dawnej cerkwi greckokatolickiej pw. św. Michała Archanioła, a obecnie kościoła pw. NMP Wniebowziętej, na niezwykły koncert - koncert trzech fenomenalnych głosów, które po raz drugi połączyły się we wspólnym programie.
Zaprezentuję je Wam kolejno, każdy z osobna i każdy w "drewnianej" oprawie:
Połączyć w jedno musicie je sobie sami - póki co nie ma nagrań z ostatniej niedzieli, choć mam cichą nadzieję, że coś się pojawi.
A na setliście znalazły się m.in.:
Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni. Jeśli pojawią się jakieś nagrania z niedzieli, postaram się o aktualizację :)
20.01.2017 - jest aktualizacja :)