A prawda jest taka, że zajmowało mnie sporo różnych, mniej lub bardziej drobnych, codziennych spraw. Dodać należy, że sprawy drobne zajmują w sposób najbardziej uciążliwy, jak piasek wypełniając sobą całą wolną przestrzeń. Co innego sprawy Duże i Ważne - te zazwyczaj pozostawiają wokół siebie optymalną strefę zdrowego dystansu, oddzielającego je od pozostałych...
W tym miejscu pozostaje mi wyrazić nadzieję, że znacie tę opowieść o kamieniach i piasku wypełniających naczynie (inaczej byłabym Wam winna obszerniejsze wyjaśnienie). Jest równie genialna w swojej prostocie, co trudna w realizacji - niestety!
Wracając jednak do sedna z wędrówki w dygresję... Kiedy już owe przejawy codzienności przestawały mnie zajmować - choćby na krótką chwilę - starałam się rozkoszować zimą. Bo zima w tym roku jest cudna! Nie pamiętam, żeby w Krakowie (za mojej "kadencji" oczywiście) było tyle śniegu. Temperatura także okazywała się dość łaskawa. Brakowało tylko słońca - osobiście naliczyłam 3 dni A. D. 2013, w których w Krakowie pokazało się choćby na chwilę. Wszakże nie można mieć wszystkiego...
Ostatnie w pełni słoneczne dni spędziłam na Podkarpaciu, podczas przedłużonych na ponad dwa tygodnie świąteczno-noworocznych ferii. Cóż to był za czas! Absolutnie nie chciało się wracać...
Zachowując chronologiczny porządek rzeczy od tego właśnie miejsca i czasu rozpocznę swoje zimowe reminiscencje. Trochę się ich nagromadziło przez te ostatnie trzy miesiące. Mam nadzieję, że zdążę przed wiosną, zanim stopnieją ostatnie śniegi ;)
A zatem...
Nie chciało się wracać do codzienności z Miejsca, w którym przez okno można podziwiać takie wschody...
... i zachody księżyca
... a ze wzgórza za domem oglądać takie zachody słońca
Gdzie słońce, mimo zimowej pory, nadaje krajobrazowi cudownie ciepłe barwy
... i gdzie przyroda nieustannie zaskakuje...
... wykorzystując do tego nawet tak powszednie tworzywo jak płaszczyzna okiennej szyby ;)
Jutro (a właściwie już dziś) znów tam będę.
Tym razem będzie więcej śniegu - oby tylko udało się dojechać ;)
Słońca, słońca, słońca. Potrzebuję słońca. Dziękuję za promyki ze zdjęć.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jesteś ukontentowana ilością słońca z kolejnego posta (postu?) ;)
UsuńSerdeczności :)
A u nas, w Szczecinie, jeszcze wczoraj była śliczna wiosna -pełna słońca i świergotu ptaków :)
OdpowiedzUsuńCo prawda brakowało zieleni, ale nie można mieć wszystkiego, zwłaszcza w pierwszych dniach marca. Za to można było zobaczyć sporo przebiśniegów i jakichś żółtych kwiatków, które zwiatowały koniec zimy... A tu, dzisiaj, jak sypnęło śniegiem - to już nawet zaspy się porobiły...
Szkoda kwiatuszków, które zostały przysypane warstwą białego puchu.
Sedrecznie pozdrawiam i łączę się w oczekiwaniu na prawdziwą wiosnę :)
Chwilowo - zamiast prawdziwej wiosny - zaserwowałam swoim czytelnikom prawdziwą zimę. Przebiśniegi musiałyby mieć ponad pół metra wzrostu, żeby udało im się pokazać łebki ;) Co nie zmienia faktu, że jest cudnie!
UsuńChoć ciągle cieszę się zimą, wiosennie pozdrawiam Szczecin :)